Podchodzę do
sceny, gdzie czeka na mnie, z wyciągniętą ręką, opiekunka. Wchodzę po schodach
i zajmuję miejsce obok Candy. Ta patrzy na mnie z uśmiechem.
-Czy są
jacyś ochotnicy? –pyta. Każdy z uczestników losowania ma prawo zgłosić się na
miejsce wybranego trybuta. Dziewczyna za dziewczynę, chłopak za chłopaka.
Jednak na placu panuje cisza. Nikt nie chce pójść na Igrzyska. Nie liczę na to,
że ktoś zgłosi się na moje miejsce, aby mnie uratować. Nie mam przyjaciół.
Candy
rozgląda się jeszcze chwilę po milczącym tłumie.
-Brawa dla
naszej dzielnej trybutki, Abey Thorn!
Wszyscy
klaszczą. Cieszą się, że to nie oni będą reprezentować Siódemkę na pierwszym
Ćwierćwieczu.
-Teraz czas
na wybór trybuta wśród chłopców!
To mówiąc,
Candy podchodzi do stolika po prawej stronie i zabiera kopertę. Wraca do
mównicy. Wyjmuje białą kartkę papieru.
Nie trzymam
za nikogo kciuków. Nie mam za kogo.
Opiekunka
najwidoczniej ma dość trzymania widowni w napięciu, bo szybko czyta imię i
nazwisko „szczęściarza”.
-Ruddy
Black!
Twarze
zebranych zwracają się w stronę umięśnionego siedemnastolatka. Jest on wysoki,
ma ciemnobrązowe włosy. Dopiero kiedy zajmuje miejsce koło Candy, go poznaję.
To właśnie za nim szaleje większa część dziewczyn z naszego dystryktu. Jego
dziewczyna, Lena, chodzi ze mną do klasy. Znamy się z widzenia, ale nie
utrzymujemy bliższych kontaktów. Ona jest miłą, piękną brunetką, znaną chyba
przez wszystkich ze szkoły, a ja to tylko ta cicha rudowłosa, która nie ma przyjaciół.
Teraz głos
zabiera burmistrz. Wygłasza nudne przemówienie o Traktacie o Zdradzie. Taki
jest wymóg. Nie można obejść tej zasady. Stoję i patrzę się tępo na przód. Pod
moją maską opanowania jest tylko przerażona, mała dziewczynka. Jednak stoję tak
jak stałam i staram się nie okazywać słabości. Nie dam innym tej satysfakcji, o
nie. Kątem oka zauważam, że Ruddy przygląda mi się z zainteresowaniem. Nie
podoba mi się to. Czemu on się na mnie gapi? Nigdy rudego człowieka nie
widział?
Mijają
minuty, a ja nadal czuje na sobie jego spojrzenie. Na szczęście burmistrz
kończy przemawiać. Puszczają hymn. Miejsce przy mównicy zajmuje Candy.
-Brawa dla
naszych trybutów! –krzyczy z entuzjazmem. Rozlegają się owacje. Wszyscy patrzą
na nas z uśmiechami na twarzy. Ja też zawsze tak robiłam. Teraz już wiem jak
się czuli moi poprzednicy.
-Wesołych
Głodowych Igrzysk! I niech los zawsze wam sprzyja!
To mówiąc,
Candy kończy uroczystość. Ledwie to się dzieje, tracimy wolność. Nikt nas nie
skuwa, ale w otoczeniu sporej grupy Strażników Pokoju zmierzamy do Pałacu
Sprawiedliwości. Jeszcze nigdy wcześniej tam nie byłam. Jest to duży marmurowy
budynek z pięknymi, żelaznymi wrotami. Strażnicy rozdzielają mnie i Ruddy’ego.
Jeden z nich bierze mnie za rękę i prowadzi mnie do jakiegoś pomieszczenia.
Idziemy schodami obitymi czerwonym dywanem. Wycisza on nasze kroki. Rozglądam
się uważnie po bogato urządzonym wnętrzu Pałacu. Kremowe ściany kontrastowały z
krwistoczerwonymi dywanami. Duże, przepuszczające sporo światła okna. Wszystko
to wyglądało razem przepięknie.
Na trzecim
piętrze skręcamy w prawo. Strażnik prowadzi mnie do jakiegoś pokoju. Tam
pożegnam się z bliskimi i przyjaciółmi. Których nie mam. I raczej już nie będę
miała. Nawet gdybym chciała.
Stajemy
przed prostymi, drewnianymi drzwiami. To tutaj. Strażnik otwiera je i wpuszcza
mnie do środka. Posyła mi groźne spojrzenie mówiące samo z siebie. „Jeśli
zaczniesz kombinować to…”. Kiedy tylko przekraczam próg, drzwi zatrzaskują się
za mną.
Podoba mi się. Zapowiada się ciekawie. Ładnie wszystko opisujesz. Co to za imię Ruddy? Istnieje takie czy sama wymyśliłaś?
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne rozdziały. Pisz dalej, pisz dalej :)
Zapowiada się bardzo ciekawie, wybrałaś ładne imię, Abey. Jestem też pod wrażeniem szablonu: ma klimat i jest śliczny. Czekam na więcej i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń+ Dodaję do linków ;)
Bardzo ciekawie się zapowiada. Od razu przeczytałam prolog i wszystkie 3 rozdziały. Zobaczymy co się stanie dalej. Bardzo ładny wygląd bloga. Przyjemnie się czyta, świetnie opisujesz, zauważyłam kilka drobnych błędów, ale każdemu zdarzają się literówki albo powtórzenia. Oby tak dalej. Życzę dużo weny. ♥♥
OdpowiedzUsuńZgadzam się z powyższymi. Ciekawe :)
OdpowiedzUsuńTylko dwie uwagi:
1. Czemu za Ruddego nie było pytania ani wzmianki na temat chętnych do "wymiany"?
2. Strasznie mi zajeżdża książką. Wiem, że ogólnie do niej wszystko nawiązuje. Ale Ci Wybrani też są podobni do Kotny i Peety i ogólnie te zachowania! Ohh... I jeszcze ta śmiesznie ubrana wariatka. Jak ona miała?
No, ale... Podoba mi się :)