U nas, w Siódemce, wytwarza się rzeczy z drewna albo posyła
deski do innych miejsc w całym Panem. Codziennie mam kontakt z drzewami.
Pracuję przy wycinaniu potrzebnych gałęzi. Mam piętnaście lat i brak funduszy
na życie. Muszę polować, żeby mieć co jeść. Jednak ta sytuacja ma swoje plusy.
Umiem się wspinać, świetnie posługuję się toporem. Jeśli trafiłabym na
Igrzyska, nie byłabym bez szans.
Idę do lasu porastającego większą część dystryktu. Dochodzę
do wielkiego dębu. Wciskam się za pień, do dziury w ogrodzeniu. Ponieważ
osłania ją pień, jeszcze nikt nie zwrócił na to uwagi. Z łatwością przeciskam
się przez szparę, omijając ogrodzenie z płynącym w nim śmiertelnym prądem.
Szybko oddalam się od dystryktu. Idę w stronę gór, do wielkiego wodospadu.
Kiedy mija jakieś pół godziny, docieram na miejsce. Wspinam
się na wysoką skałę i siadam tuż obok ściany wody. Jest tu bardzo przyjemnie.
Tylko tutaj, w lesie poza dystryktem, czuję się sobą. To wspaniałe uczucie.
Wolność. A tego właśnie nie posiadamy. Co roku Kapitol pokazuje nam, że nasz los
jest zależny od ich woli. Jeden zły ruch i po nas. Wystarczy, że prezydent choć
kiwnie palcem, a dystrykty przestaną istnieć. Wszystko przez wojnę, która
rozegrała się dawno temu. Trzynastka zbuntowała się przeciw władzy. Dołączyły
się do niej inne dystrykty. Rozpoczęła się wieloletnia wojna. Duża część
społeczeństwa poniosła śmierć. Kapitol zwyciężył, a Trzynastkę zmietli z
powierzchni ziemi. Właśnie wtedy zaczęto organizować Głodowe Igrzyska.
Dokładnie dwadzieścia pięć lat temu. A to wszystko przez wojnę.
Otrząsam się ze złych myśli. Muszę zapolować. Biorę topór i
kilka noży. Znalezienie jakiś zwierząt nie było trudne. Większość mieszka przy
rzece, albo ma tam swój wodopój. Z łatwością zabijam dwa króliki. Zbieram
trochę drewna i za pomocą krzemienia rozpalam ognisko. Nigdy nie sprawiało mi
to trudności.
Obdzieram zwierzęta ze skóry i patroszę je. Mięso piekę nad
ogniem. Wolę to zrobić tutaj, poza Siódemką. Przynajmniej uniknę niewygodnych
pytań i nikt mi tego jedzenia nie zabierze. Powoli przeżuwam królika. Zrywam
trochę jagód. Całe śniadanie popijam wodą z rzeki. Po jedzeniu postanawiam
wrócić do domu. Jeżeli miejsce w którym mieszkam można nazwać domem.
Jednego królika chowam do skórzanej torby. Do pnia jednego z
drzew chowam prawie całkowicie pustą sakiewkę z pieniędzmi. Zawsze to robię.
Przynajmniej mam pewność, że nikt mnie nie okradnie. Chociaż nie mam wiele
oszczędności. Większość wydałam na zakup pięknej sukienki na dożynki. W końcu
dzisiaj dowiemy się kto trafi na arenę. Muszę porządnie wyglądać.
Podchodzę do wielkiego dębu i przeciskam się przez dziurę w
ogrodzeniu. Wracam pustymi ulicami Siódemki. Większość osób już nie śpi, ale
przygotowują się teraz na uroczystość. Na dożynki każdy stara się pokazać od
jak najlepszej strony. W końcu będzie nas oglądał cały Kapitol, a potem reszta
Panem.
Idę do starej szopy na drewno. Powoli otwieram skrzypiące
drzwi rozpadającego się budynku. Wchodzę do środka. Jestem w domu.
hmm... wizja siódemki nie weselsza od dwunastki jaka znamy z książki :( hmm... zaskoczyłaś mnie tym, ze w przeciwieństwie do innych ff cofnęłaś się w czasie aż do 25 igrzysk! 50 lat prze "Pierścieniem ognia" i 49 przed "igrzyskami śmierci" - Szczerze powiedziawszy ciekawi mnie jak wpasujesz się z cała historią w te czasy! Życzę weny i trzymam kciuki (ps: będę obserwować!)
OdpowiedzUsuńJesteś świetna ;) Po obejrzeniu "W pierścieniu ognia" znowu wróciłem do tych znakomitych powieści i podobnie jak ty chciałbym pisać podobne opowiadania ;) Co ciekawe, na 25 Igrzyska miałem podobny pomysł (głosowanie). Naprawdę super opowiadania życzę ci wszystkiego bardzo dobrego :)
OdpowiedzUsuńOookey. Nie rozumiem jednego. Wcześniej Abey, Abey, tak? Wcześniej wrzuciła już swoją kartkę. W sensie w Prologu. A tu jest jeszcze przed Igrzyskami. Oni wrzucają wcześniej? Chyba... Dobraaa... Nie ważne. Ale ogarniam gdzie jestem :P
OdpowiedzUsuń