niedziela, 9 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 6

Wiem, że długo mnie nie było, ale przez ostatnie trzy tygodnie miałam mnóstwo sprawdzianów, bo przed świętami wystawiają nam oceny.
Zapraszam wszystkich czytelników do polubienia mojej stronki na facebooku KLIK. Będę tam zamieszczała informacje o nowych rozdziałach na moich blogach.
Miłego czytania.
____________________________

Metalowe drzwi rozsuwają się, a ja wchodzę do sporego pomieszczenia. Rozglądam się wokoło. Wagon jest nietypowo wystrojony. Ściany pokrywa piękna, drewniana boazeria co niezbyt pasuje do nowoczesnych mebli. Na samym środku stoi wielki stół ze szklanym blatem, po brzegi wypełniony jedzeniem na którego widok burczy mi w brzuchu. Dookoła są porozstawiane krzesła na dziwnych, powyginanych nogach. Przy ścianach stoją mniejsze stoliki z ciastkami i cukierkami. Wszystkie naczynia połyskują w słońcu. Zapewne są zrobione z jakiś kamieni szlachetnych i bardzo łatwo je zniszczyć.
-Siadajcie, śmiało.
Odwracam się w stronę opiekunki, która wskazuje na krzesła i patrzy na nas z zachęcającym uśmiechem. Podchodzę do jednego z nich i niepewnie siadam. Mam wrażenie, że jest ono tak delikatnie zrobione, że zawali się pod moim ciężarem. Tak się na szczęście nie dzieje.
Rozglądam się po stole i z szeroko otwartymi oczami patrzę na potrawy. Nie dość, że jest ich mnóstwo, to są to same drogie rzeczy. Kaczka z sosem z pomarańczy oraz grzybami, pieczona świnia z suszonymi jabłkami, zielona i gęsta zupa, i mnóstwo rzeczy których nigdy nie widziałam na oczy i nie potrafię ich nazwać.
Nakładam sobie piure z ziemniaków oraz kawałek jakiegoś apetycznie wyglądającego mięsa. Okazuje się, że jest to kurczak. Biorę też trochę zupy, jaskrawozielonej, w kolorze podobnym do moich oczu. Smakuje cudownie. Bardzo szybko ją zjadam i kończę kurczaka. Zabieram się za kolejne rzeczy, równie dobre, jak nie lepsze.
-Nie jedzcie zbyt dużo –upomina nas Candy –bo nie zmieścicie deseru.
Na słowo deser prostuję się, a w moich oczach widać radosne iskierki. Nigdy w życiu nie jadłam deseru, ale zawsze chciałam to zrobić. Zazdrościłam osobom, które mogły sobie pozwolić na zakup kawałka ciasta, choćby i raz na rok. Ja takiej możliwości nie miałam, bo i tak musiałam cały czas polować, żeby przeżyć. Wtedy nie myśli się o słodkościach tylko czymś, co cię nasyci.
Szybko kończę jeść. Wszystko popijam słodkim, czerwonym sokiem. Ma on delikatny smak, a kojarzy mi się z wiosną.
-Truskawki –mówi opiekunka, widząc moje zdziwienie. Kiwam głową. Zawsze chciałam spróbować tych owoców. Są one dostępne tylko w Jedenastym Dystrykcie, bo tam produkuje się jedzenie dla całego Panem, a tak dokładnie warzywa i owoce.
Do wagonu wchodzą ludzie ubrani w czerwone spodnie i koszule. Bez słowa podchodzą do stołu i zabierają puste półmiski i talerze. Po chwili wracają z wielkim tortem. Uśmiecham się do białowłosej kobiety, która nakłada mi kawałek na talerz.
-Dziękuję –mówię. Kiedy dziewczyna odwraca głowę w moją stronę, poznaję ją. Ta niewinna twarz, jasne, szare oczy. Kiedyś mieszkała u nas, w siódemce. Pamiętam jak kiedyś spotkałam ją w lesie. Była taka sama jak ja, zaledwie o rok starsza. Próbowała przeżyć, ale ją złapali, gdy wracała do Dystryktu. Zakuli ją w dyby, wymierzali baty. Potem dziewczyna zniknęła. Wszyscy mieszkańcy zastanawiali się co stało się z Avril. Teraz już wiem.
Szybko odwracam głowę i łapię za szklankę. Podaję ją blondynce.
-Mogłabyś dolać mi soku? –pytam kulturalnie. Nie wiem co karze mi nawiązać z nią kontakt.
-Oczywiście –odpowiada cicho. Drgam lekko, słysząc jej słaby głos. Avril udaje, że tego nie widzi. Wychodzi szybko z jadalni. Po chwili wraca z moim sokiem. Kiedy przechodzi obok Candy, pociąg gwałtownie staje, a szklanka ląduje na kolanach opiekunki.
-Bardzo przepraszam –mówi przerażona blondynka. Szybko zbiera resztki kryształowego naczynia, które spadło i rozwaliło na malutkie kawałeczki. Candy wstaje i mówi rozeźlonym głosem:
-Tylko to posprzątaj.
Szybko opuszcza przedział. Podchodzę do siedzącej na ziemi dziewczyny.
-Pomóc ci? –pytam ją. Avril tylko kręci głową.
-Spokojnie, poradzę sobie. To w końcu moja praca.
Kiwam głową. Widok blondynki przyprawia mnie o smutek. Wciąż pamiętam jak się zaprzyjaźniłyśmy. Łączył nas fakt, iż obie nie miałyśmy rodziny i byłyśmy wychowywane przez rodziny zastępcze. Aby przeżyć musiałyśmy polować. Ta potrzeba nas połączyła, zbliżyła do siebie. Stałyśmy się przyjaciółkami. Pewnego dnia, kiedy byłam chora, Avril sama ruszyła do lasu. Tą wyprawę przypłaciła batożeniem. Potem pojmali ją i wywieźli z Siódemki. Tym właśnie sposobem straciłam jedyną osobę, która mnie lubiła.
Siadam na krześle, a Avril wychodzi. W tym samym momencie otwierają się drzwi i staje w nich Candy.
-Zjedliście już? –pyta na wstępie. Patrzę na Ruddy’ego i razem kiwamy głowami. Opiekunka tylko uśmiecha się szerzej.
-To teraz idziemy zobaczyć powtórkę wszystkich dożynek.
Wstaję i idę za nią. Wchodzimy do sąsiedniego wagonu, w którym stoi obszerna kanapa, a na ścianie wisi wielki telewizor. Siadam na miękkiej poduszce, a Candy włącza urządzenie. Po chwili na ekranie ukazuje się twarz Brutusa Winderbucka, komentatora Igrzysk Głodowych. Mówi o zasadach pierwszego Ćwierćwiecza Poskromienia i zaprasza do obejrzenia dożynek.
Po chwili pojawia się bogato zdobiony plac Pierwszego Dystryktu. Jakaś kobieta, w równie jaskrawym stroju co Candy, bierze kopertę i odczytuje tłumowi wybrana trybutkę.
-Nikita Wriht!
Na podest wchodzi blond włosa, wysoka dziewczyna. Nie ma więcej niż piętnaście lat. Muskularny chłopak, który staje obok niej ma na imię Carlos. Ktoś chce zgłosić się za niego, ale chłopak się nie zgadza. Ma do tego prawo, ale tylko podczas tych dożynek.
Następnie ukazuje się plac w Dwójce. Wywołują jakąś dziewczynę, dwunastolatkę, ale na jej miejsce zgłasza się Kiera McKinley, bardzo ładna brunetka. Trybutem wśród chłopców staje się Desmond Brown, odznaczający się urodą, wysoki brunet.
Trybutów z Trójki zapamiętuję tylko z imion. Są to Stanley i Caroline. Trybutami z Czwórki zostają Luna, ochotniczka, i Fabian, chyba jej przyjaciel, bo dziewczyna patrzy na niego z przerażeniem, ale po chwili znika ono z jej oczu. W Piątym Dystrykcie na podest wchodzi dziewczyna niepospolitej urody, Petite, mała dwunastolatka, i chłopak, którego w ogóle nie zapamiętuję, gdyż nie wyróżnia się niczym, nawet wiekiem.
Trybuci z Szóstki zwracają uwagę. Drobna dziewczyna z rudawobrązowymi włosami nazywa się Alissa Grey. Kiedy jej nazwisko zostaje wyczytane, do podestu podbiega jakiś chłopak, krzycząc coś rozpaczliwie. Strażnicy z trudem odciągają go. Kiedy przychodzi moment na wyczytanie chłopaka, Alissa zaciska kciuki. Kiedy opiekunka wykrzykuje „Ian Grey!” jej ręce opadają, a po policzku spływa jedna, samotna łza. Na podest wchodzi chłopak, który zaledwie przed chwilą krzyczał cos rozpaczliwie. Widzę w nich podobieństwo, więc musi być to rodzeństwo.
Następnie puszczają dożynki z Siódemki. Widzę jak Candy radośnie wykrzykuje moje imię i nazwisko. Na ekranie ukazuje się moja upstrzona piegami twarz. Widać na niej szok i... lekki strach. Po chwili na twarzy gości maska, nie ukazująca żadnych uczuć. Patrzę jak pewnym krokiem podchodzę do podestu i staję obok Candy. Potem wywołują Ruddy’ego. Widzę jak jego dziewczyna rzuca się za nim, ale łapie ją koleżanka. Lena wybucha płaczem, gdy nikt się nie zgłasza na miejsce chłopaka.
Kolejnym dystryktem jest Ósemka. Na podeście staje piękna złocisto włosa dziewczyna, Bonny. Chłopak z jej dystryktu nazywa się Crude i sprawia wrażenie brutalnego i nieokrzesanego człowieka. Trybuci z Dziewiątki są przerażeni, dziewczyna cała się trzęsie i płacze, a chłopak podchodzi do swojej opiekunki tak jakby szedł na ścięcie. W pewnym sensie właśnie tak to wygląda.
Reszta trybutów niczym się nie wyróżnia oprócz dziewczyny z Jedenastki, Vivid, która wchodzi na scenę z obojętną miną. Kiedy zbliżają kamerę na jej twarz, widzę dokładnie jej jaskrawe, niebieskie oczy.
Kiedy kończymy oglądać relację z dożynek, kręci mi się w głowie. Przed oczami mam twarze osób, które będę musiała zabić.
_________________________

Miałam dzisiaj fantazję do stworzenia kilku imion :) Teraz wytłumaczę ich znaczenie.
Petite - drobny
Ruddy - krwisty
Bonny - ładny, sympatyczny (takie imie akurat istnieje, ale wytłumaczyć się da)
Crude - brutalny
Vivid - jaskrawy, żywy
Tak, te imiona oddaja osobowość trybutów, albo kojarzą się z ich wyglądem. Specjalnie tak to wymyśliłam.
Pozdrawaim wszystkich serdecznie

9 komentarzy:

  1. Piszę z telefonu, więc przepraszam za ewentualne błędy.
    Na Twojego bloga trafiłam przez linki zamieszczone na Twoim innym blogu (tym o Clove) i muszę powiedzieć, że nie żałuję! Bardzo fajnie prowadzisz tą historię, fabuła ciekawa, styl bardzo dobry (czyta się lekko i przyjemnie). Jedyne, co moglabys zmienić to częstotliwość dodawania notek, ale rozumiem, że czasem ta częstotliwość nie zależy od nas :(
    Aha i jeszcze jedno: wspaniałe nazwalas swoich trybutow. :)
    Życzę weny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję *.* Te imiona to tak szybko wymyślałam, nie sądziłam, że się spodobają

      Usuń
  2. Bardzo lubię twoją Abby. Zresztą czytam wszystkie twoje blogi i jestem bardzo zadowolona, piszesz świetnie, tak lekko, czyta się przyjemnie, a fabuła aż przyciąga. Cieszę się, że znalazłam twoje blogi i nie żałuje. Masz na prawdę wielki talent i oby tak dalej. Fajne i ciekawe imiona. xd Życzę powodzenia i dużo, dużo weny. ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobry rozdział, nie jest zły. : 3
    podoba mi się, nawet bardzo. Zwłaszcza to jak opisałaś tych trybutów. I te imiona - kreatywność : D . Taa, szkoła dobija. Czy wszyscy nauczyciele muszą się uprzeć ze sprawdzianami, kartkówkami na ten sam tydzień ? -,- . Petite - fajnie brzmi. : 3 Bardzo miło się czytało. Standardowo ; życzę weny i inspiracji. ; )

    OdpowiedzUsuń
  4. + zapraszam na trzeci rozdział ; )
    http://amor-vincit-omnia-carpe-diem.blogspot.com/
    I Wesołych Świąt. : D

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział świetny! Ale mam dziwne przeczucie, że zapomniałaś o tym blogu ;c . Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i wierzę, że jeszcze tu wrócisz! ; )

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo oryginalne. Lekko się czyta i uderzasz w literaturę taką, jaką lubię. Zrobiłeś/aś na mnie duże wrażenie.
    Zapraszam na mojego bloga. Dopiero się rozkręca, jestem tu nowa więc byłabym wdzięczna gdybyś polecił to znajomym. :)
    http://zizunaczek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Piszesz super opowiadania :) bardzo mi się podobają, najbardziej to o Clove <3
    Niech wena zawsze Ci sprzyja! :P

    P.S.
    Kiedy napisałaś o rodzeństwie Grey'ów, nie wiem, czemu, ale skojarzyło mi się to z Sashą Grey :P
    Nie żeby coś, ale to i tak dziwne skojarzenie :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Wszystko ok, ale znowu się przyczepię. Ojej... co za **** się dziś ze mnie zrobiła... To już ostatni raz i się zamykam :P
    Jest coś co nie pasuje do książki. Przecież jest jasno napisane, że Katniss zostaje pierwszą ochotniczką. A tu... niestety... jest ich od groma. I w sumie to mnie jednak już wkurza. No chyba jednak rozumiesz, co?

    OdpowiedzUsuń