Zapraszam wszystkich czytelników do polubienia mojej stronki na facebooku KLIK. Będę tam zamieszczała informacje o nowych rozdziałach na moich blogach.
Miłego czytania.
____________________________
Metalowe drzwi rozsuwają się, a ja wchodzę do sporego pomieszczenia. Rozglądam się wokoło. Wagon jest nietypowo wystrojony. Ściany pokrywa piękna, drewniana boazeria co niezbyt pasuje do nowoczesnych mebli. Na samym środku stoi wielki stół ze szklanym blatem, po brzegi wypełniony jedzeniem na którego widok burczy mi w brzuchu. Dookoła są porozstawiane krzesła na dziwnych, powyginanych nogach. Przy ścianach stoją mniejsze stoliki z ciastkami i cukierkami. Wszystkie naczynia połyskują w słońcu. Zapewne są zrobione z jakiś kamieni szlachetnych i bardzo łatwo je zniszczyć.
-Siadajcie,
śmiało.
Odwracam się
w stronę opiekunki, która wskazuje na krzesła i patrzy na nas z zachęcającym
uśmiechem. Podchodzę do jednego z nich i niepewnie siadam. Mam wrażenie, że
jest ono tak delikatnie zrobione, że zawali się pod moim ciężarem. Tak się na
szczęście nie dzieje.
Rozglądam
się po stole i z szeroko otwartymi oczami patrzę na potrawy. Nie dość, że jest
ich mnóstwo, to są to same drogie rzeczy. Kaczka z sosem z pomarańczy oraz
grzybami, pieczona świnia z suszonymi jabłkami, zielona i gęsta zupa, i mnóstwo
rzeczy których nigdy nie widziałam na oczy i nie potrafię ich nazwać.
Nakładam
sobie piure z ziemniaków oraz kawałek jakiegoś apetycznie wyglądającego mięsa.
Okazuje się, że jest to kurczak. Biorę też trochę zupy, jaskrawozielonej, w
kolorze podobnym do moich oczu. Smakuje cudownie. Bardzo szybko ją zjadam i
kończę kurczaka. Zabieram się za kolejne rzeczy, równie dobre, jak nie lepsze.
-Nie jedzcie
zbyt dużo –upomina nas Candy –bo nie zmieścicie deseru.
Na słowo
deser prostuję się, a w moich oczach widać radosne iskierki. Nigdy w życiu nie
jadłam deseru, ale zawsze chciałam to zrobić. Zazdrościłam osobom, które mogły
sobie pozwolić na zakup kawałka ciasta, choćby i raz na rok. Ja takiej
możliwości nie miałam, bo i tak musiałam cały czas polować, żeby przeżyć. Wtedy
nie myśli się o słodkościach tylko czymś, co cię nasyci.
Szybko
kończę jeść. Wszystko popijam słodkim, czerwonym sokiem. Ma on delikatny smak,
a kojarzy mi się z wiosną.
-Truskawki
–mówi opiekunka, widząc moje zdziwienie. Kiwam głową. Zawsze chciałam spróbować
tych owoców. Są one dostępne tylko w Jedenastym Dystrykcie, bo tam produkuje
się jedzenie dla całego Panem, a tak dokładnie warzywa i owoce.
Do wagonu
wchodzą ludzie ubrani w czerwone spodnie i koszule. Bez słowa podchodzą do stołu
i zabierają puste półmiski i talerze. Po chwili wracają z wielkim tortem.
Uśmiecham się do białowłosej kobiety, która nakłada mi kawałek na talerz.
-Dziękuję
–mówię. Kiedy dziewczyna odwraca głowę w moją stronę, poznaję ją. Ta niewinna
twarz, jasne, szare oczy. Kiedyś mieszkała u nas, w siódemce. Pamiętam jak
kiedyś spotkałam ją w lesie. Była taka sama jak ja, zaledwie o rok starsza.
Próbowała przeżyć, ale ją złapali, gdy wracała do Dystryktu. Zakuli ją w dyby,
wymierzali baty. Potem dziewczyna zniknęła. Wszyscy mieszkańcy zastanawiali się
co stało się z Avril. Teraz już wiem.
Szybko
odwracam głowę i łapię za szklankę. Podaję ją blondynce.
-Mogłabyś
dolać mi soku? –pytam kulturalnie. Nie wiem co karze mi nawiązać z nią kontakt.
-Oczywiście
–odpowiada cicho. Drgam lekko, słysząc jej słaby głos. Avril udaje, że tego nie
widzi. Wychodzi szybko z jadalni. Po chwili wraca z moim sokiem. Kiedy przechodzi
obok Candy, pociąg gwałtownie staje, a szklanka ląduje na kolanach opiekunki.
-Bardzo
przepraszam –mówi przerażona blondynka. Szybko zbiera resztki kryształowego
naczynia, które spadło i rozwaliło na malutkie kawałeczki. Candy wstaje i mówi rozeźlonym
głosem:
-Tylko to
posprzątaj.
Szybko opuszcza
przedział. Podchodzę do siedzącej na ziemi dziewczyny.
-Pomóc ci? –pytam
ją. Avril tylko kręci głową.
-Spokojnie,
poradzę sobie. To w końcu moja praca.
Kiwam głową.
Widok blondynki przyprawia mnie o smutek. Wciąż pamiętam jak się zaprzyjaźniłyśmy.
Łączył nas fakt, iż obie nie miałyśmy rodziny i byłyśmy wychowywane przez
rodziny zastępcze. Aby przeżyć musiałyśmy polować. Ta potrzeba nas połączyła,
zbliżyła do siebie. Stałyśmy się przyjaciółkami. Pewnego dnia, kiedy byłam
chora, Avril sama ruszyła do lasu. Tą wyprawę przypłaciła batożeniem. Potem pojmali
ją i wywieźli z Siódemki. Tym właśnie sposobem straciłam jedyną osobę, która
mnie lubiła.
Siadam na
krześle, a Avril wychodzi. W tym samym momencie otwierają się drzwi i staje w
nich Candy.
-Zjedliście
już? –pyta na wstępie. Patrzę na Ruddy’ego i razem kiwamy głowami. Opiekunka tylko
uśmiecha się szerzej.
-To teraz
idziemy zobaczyć powtórkę wszystkich dożynek.
Wstaję i idę
za nią. Wchodzimy do sąsiedniego wagonu, w którym stoi obszerna kanapa, a na
ścianie wisi wielki telewizor. Siadam na miękkiej poduszce, a Candy włącza
urządzenie. Po chwili na ekranie ukazuje się twarz Brutusa Winderbucka,
komentatora Igrzysk Głodowych. Mówi o zasadach pierwszego Ćwierćwiecza Poskromienia
i zaprasza do obejrzenia dożynek.
Po chwili
pojawia się bogato zdobiony plac Pierwszego Dystryktu. Jakaś kobieta, w równie
jaskrawym stroju co Candy, bierze kopertę i odczytuje tłumowi wybrana trybutkę.
-Nikita Wriht!
Na podest
wchodzi blond włosa, wysoka dziewczyna. Nie ma więcej niż piętnaście lat. Muskularny
chłopak, który staje obok niej ma na imię Carlos. Ktoś chce zgłosić się za niego,
ale chłopak się nie zgadza. Ma do tego prawo, ale tylko podczas tych dożynek.
Następnie ukazuje
się plac w Dwójce. Wywołują jakąś dziewczynę, dwunastolatkę, ale na jej miejsce
zgłasza się Kiera McKinley, bardzo ładna brunetka. Trybutem wśród chłopców
staje się Desmond Brown, odznaczający się urodą, wysoki brunet.
Trybutów z
Trójki zapamiętuję tylko z imion. Są to Stanley i Caroline. Trybutami z Czwórki
zostają Luna, ochotniczka, i Fabian, chyba jej przyjaciel, bo dziewczyna patrzy
na niego z przerażeniem, ale po chwili znika ono z jej oczu. W Piątym
Dystrykcie na podest wchodzi dziewczyna niepospolitej urody, Petite, mała dwunastolatka,
i chłopak, którego w ogóle nie zapamiętuję, gdyż nie wyróżnia się niczym, nawet
wiekiem.
Trybuci z
Szóstki zwracają uwagę. Drobna dziewczyna z rudawobrązowymi włosami nazywa się
Alissa Grey. Kiedy jej nazwisko zostaje wyczytane, do podestu podbiega jakiś
chłopak, krzycząc coś rozpaczliwie. Strażnicy z trudem odciągają go. Kiedy przychodzi
moment na wyczytanie chłopaka, Alissa zaciska kciuki. Kiedy opiekunka
wykrzykuje „Ian Grey!” jej ręce opadają, a po policzku spływa jedna, samotna
łza. Na podest wchodzi chłopak, który zaledwie przed chwilą krzyczał cos
rozpaczliwie. Widzę w nich podobieństwo, więc musi być to rodzeństwo.
Następnie puszczają
dożynki z Siódemki. Widzę jak Candy radośnie wykrzykuje moje imię i nazwisko. Na
ekranie ukazuje się moja upstrzona piegami twarz. Widać na niej szok i... lekki
strach. Po chwili na twarzy gości maska, nie ukazująca żadnych uczuć. Patrzę jak
pewnym krokiem podchodzę do podestu i staję obok Candy. Potem wywołują Ruddy’ego.
Widzę jak jego dziewczyna rzuca się za nim, ale łapie ją koleżanka. Lena wybucha
płaczem, gdy nikt się nie zgłasza na miejsce chłopaka.
Kolejnym dystryktem
jest Ósemka. Na podeście staje piękna złocisto włosa dziewczyna, Bonny. Chłopak
z jej dystryktu nazywa się Crude i sprawia wrażenie brutalnego i nieokrzesanego
człowieka. Trybuci z Dziewiątki są przerażeni, dziewczyna cała się trzęsie i
płacze, a chłopak podchodzi do swojej opiekunki tak jakby szedł na ścięcie. W pewnym
sensie właśnie tak to wygląda.
Reszta trybutów
niczym się nie wyróżnia oprócz dziewczyny z Jedenastki, Vivid, która wchodzi na
scenę z obojętną miną. Kiedy zbliżają kamerę na jej twarz, widzę dokładnie jej
jaskrawe, niebieskie oczy.
Kiedy kończymy
oglądać relację z dożynek, kręci mi się w głowie. Przed oczami mam twarze osób,
które będę musiała zabić.
_________________________
Miałam dzisiaj fantazję do stworzenia kilku imion :) Teraz wytłumaczę ich znaczenie.
Petite - drobny
Ruddy - krwisty
Bonny - ładny, sympatyczny (takie imie akurat istnieje, ale wytłumaczyć się da)
Crude - brutalny
Vivid - jaskrawy, żywy
Tak, te imiona oddaja osobowość trybutów, albo kojarzą się z ich wyglądem. Specjalnie tak to wymyśliłam.
Pozdrawaim wszystkich serdecznie
Piszę z telefonu, więc przepraszam za ewentualne błędy.
OdpowiedzUsuńNa Twojego bloga trafiłam przez linki zamieszczone na Twoim innym blogu (tym o Clove) i muszę powiedzieć, że nie żałuję! Bardzo fajnie prowadzisz tą historię, fabuła ciekawa, styl bardzo dobry (czyta się lekko i przyjemnie). Jedyne, co moglabys zmienić to częstotliwość dodawania notek, ale rozumiem, że czasem ta częstotliwość nie zależy od nas :(
Aha i jeszcze jedno: wspaniałe nazwalas swoich trybutow. :)
Życzę weny i pozdrawiam :)
Dziękuję *.* Te imiona to tak szybko wymyślałam, nie sądziłam, że się spodobają
UsuńBardzo lubię twoją Abby. Zresztą czytam wszystkie twoje blogi i jestem bardzo zadowolona, piszesz świetnie, tak lekko, czyta się przyjemnie, a fabuła aż przyciąga. Cieszę się, że znalazłam twoje blogi i nie żałuje. Masz na prawdę wielki talent i oby tak dalej. Fajne i ciekawe imiona. xd Życzę powodzenia i dużo, dużo weny. ♥
OdpowiedzUsuńDobry rozdział, nie jest zły. : 3
OdpowiedzUsuńpodoba mi się, nawet bardzo. Zwłaszcza to jak opisałaś tych trybutów. I te imiona - kreatywność : D . Taa, szkoła dobija. Czy wszyscy nauczyciele muszą się uprzeć ze sprawdzianami, kartkówkami na ten sam tydzień ? -,- . Petite - fajnie brzmi. : 3 Bardzo miło się czytało. Standardowo ; życzę weny i inspiracji. ; )
+ zapraszam na trzeci rozdział ; )
OdpowiedzUsuńhttp://amor-vincit-omnia-carpe-diem.blogspot.com/
I Wesołych Świąt. : D
Rozdział świetny! Ale mam dziwne przeczucie, że zapomniałaś o tym blogu ;c . Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i wierzę, że jeszcze tu wrócisz! ; )
OdpowiedzUsuńBardzo oryginalne. Lekko się czyta i uderzasz w literaturę taką, jaką lubię. Zrobiłeś/aś na mnie duże wrażenie.
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga. Dopiero się rozkręca, jestem tu nowa więc byłabym wdzięczna gdybyś polecił to znajomym. :)
http://zizunaczek.blogspot.com/
Piszesz super opowiadania :) bardzo mi się podobają, najbardziej to o Clove <3
OdpowiedzUsuńNiech wena zawsze Ci sprzyja! :P
P.S.
Kiedy napisałaś o rodzeństwie Grey'ów, nie wiem, czemu, ale skojarzyło mi się to z Sashą Grey :P
Nie żeby coś, ale to i tak dziwne skojarzenie :D
Wszystko ok, ale znowu się przyczepię. Ojej... co za **** się dziś ze mnie zrobiła... To już ostatni raz i się zamykam :P
OdpowiedzUsuńJest coś co nie pasuje do książki. Przecież jest jasno napisane, że Katniss zostaje pierwszą ochotniczką. A tu... niestety... jest ich od groma. I w sumie to mnie jednak już wkurza. No chyba jednak rozumiesz, co?